14.03.2017
Pod koniec lat sześćdziesiątych w Oregonie powstała jednoosobowa spółka z kapitałem zakładowym w wysokości 50 USD. Przez wiele kolejnych lat firma nie osiągała ani centa zysku, za to co roku podwajała swoje przychody. Konta bankowe świeciły pustkami, bo wszystkie wpływy ze sprzedaży od razu wydawane były na to, aby zamówić kolejną, dwa razy większą, partię towaru. Firmie wielokrotnie groziło bankructwo, a banki i księgowi ostrzegali, że taki model biznesowy musi skończyć się katastrofą. Ta firma to Nike, a jej roczne przychody sięgają dzisiaj 30 miliardów dolarów.
Historia Phila Knighta, założyciela Nike, to świetny przykład tego, jak determinacja jednego człowieka sprawia, że liczby w sprawozdaniu finansowym przestają mieć znaczenie, bo gra toczy się o coś więcej.
W latach sześćdziesiątych w biegaczy rzucało się puszkami piwa z okien przejeżdżających samochodów. Nikt nie mógł uwierzyć, że powstająca w piwnicy firemka Knighta będzie w stanie utrzymać się wyłącznie ze sprzedaży butów biegowych. Jego ojciec wstydził się tego, co robi syn.